tag:blogger.com,1999:blog-14479390385691148502024-02-21T02:10:02.111+01:00In a world painted in darkness, I could always find light in you.milksophttp://www.blogger.com/profile/12953520430573181302noreply@blogger.comBlogger3125tag:blogger.com,1999:blog-1447939038569114850.post-56395810338908742562016-05-12T18:30:00.002+02:002016-05-13T19:40:04.225+02:0002. Trollom wąsy niepotrzebne<div style="text-align: justify;">
Hermiona nie mogła zasnąć tamtej nocy. Za bardzo się martwiła, szczególnie Harrym, ale on nie chciał rozmawiać o śmierci Syriusza oraz o tym, co wydarzyło się w Sali Przepowiedni. Skupiał się jedynie na swojej chorej teorii, jakoby Malfoy został śmierciożercą, i trzymał się jej bardzo mocno. Hermiona nagle pomyślała, że jeśli pomaga mu to uporać się z utratą ojca chrzestnego i nie zadręcza się ─ choć na pewno to robił ─ niech sobie wierzy w Malfoya-śmierciożercę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jej samej trudno było podejść do tego poważnie. Voldemort z pewnością nie potrzebował w swoich szeregach rozchwianego emocjonalnie szesnastolatka, wiązałoby się z tym za duże ryzyko. Zresztą, sam Ślizgon wydawał jej się ostatnią osobą, która mogłaby chcieć wypalić sobie na przedramieniu Mroczny Znak ─ był pyszałkiem, ale przy tym strasznym tchórzem, zasłaniającym się koneksjami ojca. </div>
<div style="text-align: justify;">
Z drugiej strony, Lucjusz na pewno marzył, aby jego pierworodny dołączył do Czarnego Pana. A Bellatrix pękałaby z dumy, mając takiego siostrzeńca! Mogłaby nauczyć go wszystkich okropności, które czaiły się w jej głowie, ba, może uczyniłaby z niego swojego podopiecznego, który w krótkim czasie przemieniłby się w bezwzględnego mordercę?</div>
<div style="text-align: justify;">
Hermiona westchnęła i ułożyła się wygodniej na poduszce. Liścik, który otrzymała w pociągu, też nie dawał jej spokoju i cały czas próbowała dopasować go do jakiejś osoby. Przez krótki moment myślała o Malfoyu, wszak kiedyś wydawało jej się, że są blisko, ale czy zdolny był przyznać się do wszystkich błędów, zwłaszcza po tylu latach, gdy bez mrugnięcia okiem wyzywał ją od szlam? Wierzyła, że ludzie czasem się zmieniają, acz w tym wypadku musiałaby przekonać się o tych zmianach na własnej skórze, aby móc w nie uwierzyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Może Ronald? Ostatnio zachowywał się naprawdę dziwnie. Podczas wakacji w Norze Hermiona odnosiła wrażenie, że Ron patrzy na nią, gdy tego nie widzi. Stał się również znacznie milszy i przestał docinać jej na każdym kroku. Szczerze mówiąc, miała nadzieję, że wszystko szybko wróci do normalności, ponieważ ten <i>nowy</i> Ron ją denerwował. To znaczy, stary też, ale w trochę inny sposób. Jednak pismo na karteczce było zbyt ładne i proste, by mogło wyjść spod pióra Weasleya, więc...</div>
<div style="text-align: justify;">
Czy możliwym było, by miała cichego adoratora? Musiałby to być ktoś, kogo dobrze ─ albo długo ─ znała. Kolegów z Gryffindoru bardzo lubiła, ale nigdy nawet przez myśl jej nie przeszło, że któregoś mogłaby <i>polubić</i>. Co więcej, żaden z nich raczej nie bawiłby się w liściki ─ Dean Thomas na przykład wprost zapytał Ginny, czy chciałaby się z nim umówić, a Seamus Finnigan na pewno wybrałby bardziej efektowny sposób... Neville'a nawet nie liczyła, od dawna widziała, jak zachowuje się w obecności Luny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ziewnęła. Chyba uda jej się wreszcie zasnąć, zresztą nie chciała zbyt długo rozmyślać o podobnych rzeczach. Nawet jeśli faktycznie gdzieś w Hogwarcie był jakiś zainteresowany Hermioną chłopiec, musiała skupić się przede wszystkim na nauce i pomocy Harry'emu. Nie mogła przecież zawracać sobie głowy błahostkami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Klasa eliksirów niewiele zmieniła się po tym, jak przejął ją profesor Slughorn, może stała się nieco mniej mroczna. Natomiast różnica pomiędzy Severusem a Horacym była oszałamiająca ─ Slughorn powitał uczniów dziarskim "Dzień dobry!", a jego entuzjastyczne streszczenie planu działania na nadchodzący rok sprawiło, że jego podopieczni od razu poczuli zapał do pracy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na szóstym roku w klasie eliksirów zjawiło się jedynie dwanaście osób ─ z Gryffindoru byli to Hermiona, Romilda Vane, Lavender Brown i Seamus Finnigan, Hanna Abbott i Zachariasz Smith z Hufflepuffu, Anthony Goldstein, Michael Corner i Padma Patil z Ravenclawu oraz Draco Malfoy, Pansy Parkinson i Teodor Nott ze Slytherinu. Wszyscy z zaciekawieniem obserwowali dwa bulgoczące kociołki, stojące na jednym ze stolików. Hermiona od razu rozpoznała obie mikstury, a że stała tuż obok amortencji, do jej nozdrzy docierał przyjemny zapach skoszonej trawy i pasty do zębów. Słyszała szepty koleżanek, które pytały siebie wzajemnie: "Co tak ładnie pachnie?", a Zachariasz Smith z obrzydzeniem zerkał do kociołka z eliksirem wielosokowym, wyglądającym jak zielonkawe błoto.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Moi drodzy, zapewne zastanawiacie się...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie skończył, ponieważ ktoś dosłownie wpadł do sali. Hermiona jęknęła zrezygnowana, widząc Harry'ego i Rona. Oczywiście, bardzo miło było ich zobaczyć, ale czy zawsze musieli robić takie zamieszanie? Romilda i Lavender zachichotały za jej plecami.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ O, Harry! Czy mogę ci jakoś pomóc? ─ Slughorn rozpromienił się, przy tym zupełnie ignorując Rona.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Profesor McGonagall powiedziała, że mogę kontynuować eliksiry. Nie wiedziałem o tym i przez to nie mam żadnej książki albo ingrediencji, czy w takim razie...</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Dobrze, dobrze, poszukaj sobie czegoś w szafce. Czy twój kolega również do nas dołączy?</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Tak, nazywam się Ron Weasley i jeżeli to nie problem...</div>
<div style="text-align: justify;">
Horacy machnął jedynie ręką, dając im do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko dwóm dodatkowym uczniom. Harry i Ron ruszyli w stronę szafki ze starymi podręcznikami, a profesor odwrócił się do reszty uczniów, by kontynuować w momencie, w którym mu przerwano:</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Zapewne zastanawiacie się, skąd i po co znalazły się tu te wspaniałe mikstury? Wytrawny twórca eliksirów, jak również niewyspecjalizowany w nich czarodziej, powinien na pierwszy rzut oka ocenić, z czym ma do czynienia. Czy ktoś może mi powiedzieć ─ podszedł do stojącego najbliżej Hermiony kociołka ─ co mamy tutaj? </div>
<div style="text-align: justify;">
─ To amortencja ─ odpowiedziała natychmiast Hermiona, nie pozwalając nikomu choćby na podniesienie ręki. ─ Najsilniejszy eliksir miłosny na świecie. Możemy rozpoznać go dzięki spiralnym obłoczkom dymu, a każdy wyczuwa w oparach najprzyjemniejszy dla siebie zapach. </div>
<div style="text-align: justify;">
Slughorn uśmiechnął się promiennie, a Hermiona odwzajemniła ten uśmiech. Mężczyzna nagle zrobił dziwną minę, po czym zwrócił się do Harry'ego:</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Niech zgadnę, to jest wspomniana przez ciebie najlepsza uczennica i twoja przyjaciółka? ─ Gdy Potter pokiwał głową, Hermiona oblała się rumieńcem, a Slughorn zrobił dwa kroki w bok, by podejść do kolejnego eliksiru. ─ A tu mamy?...</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Eliksir wielosokowy. ─ Hermiona ponownie była pierwsza. Za jej plecami dało się słyszeć rozbawione podszeptywania, ale dawno nauczyła ignorować się podobne zachowania. ─ Dzięki niemu możemy przybrać dowolną ludzką postać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Machinalnie zerknęła na swoich przyjaciół, którzy uśmiechali się pod nosami, ale nie patrzyli na nikogo. Nie mogli nie pomyśleć o incydencie z drugiej klasy, który wtedy wydawał im się bardzo poważną misją szpiegowską, a dziś wywoływał poczucie dumy, że w wieku dwunastu lat udało im się ─ a właściwie Hermionie ─ nie tylko uwarzyć jeden z najbardziej skomplikowanych eliksirów, ale przede wszystkim wyjaśnić sekret Komnaty Tajemnic.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Zapewne wiesz również, co znajduje się tutaj? ─ Po tych słowach wskazał na maleńką fiolkę z jasnym, złotawym płynem.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Felix felicis ─ wyszeptała, a jej źrenice nieznacznie się rozszerzyły. ─ <i>Płynne szczęście</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po klasie przeszedł szmer ekscytacji, a uczniowie zbliżyli się do stolika, aby lepiej widzieć. Dotychczas Hermiona tylko czytała o tym interesującym eliksirze i zawsze wyobrażała sobie, jakby to było móc go wypróbować. Oczywiście nie przed egzaminami, ale tak po prostu, aby przeżyć choć jeden cudowny dzień.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Istotnie. ─ Horacy kiwnął głową i sięgnął po fiolkę, by następnie unieść ją nieco wyżej. ─ Jeden łyk Felixa sprawia, że życie zaczyna nam sprzyjać. Oczywiście, zażywanie go podczas różnorakich konkursów czy egzaminów jest prawnie zakazane... ale w innych wypadkach, można powiedzieć, wskazane. Z umiarem, rzecz jasna, przedawkowanie tej mikstury może wywołać naprawdę nieprzyjemne skutki uboczne, w najlepszym przypadku silne halucynacje... ─ Uśmiechnął się rozmarzony, obserwując promyk słońca, który odbijał się od szklanego naczynia. </div>
<div style="text-align: justify;">
─ Tak czy owak ─ kontynuował po chwili zamyślenia ─ dziś możecie go zdobyć. Otwórzcie podręczniki na stronie siódmej, znajdziecie tam przepis na wywar Żywej Śmierci. Kto uwarzy najlepszy, dostanie Felixa. Macie na to półtorej godziny. Życzę wam powodzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wśród uczniów zapanował harmider. Wszyscy zaczęli wyjmować podręczniki, rozpalać pod kociołkami i jak najszybciej zabierali się za pracę. Michael Corner z pośpiechu zaciął się nożykiem w palec, a Pansy Parkinson dwa razy upuściła różdżkę na podłogę. W klasie eliksirów nigdy nie panowała podobna atmosfera, zazwyczaj za największą pochwałę uznawane było milczenie Snape'a, który nawet nie przyznawał punktów za poprawnie wykonane zadanie. A Slughorn już na pierwszej lekcji dał im możliwość zdobycia czegoś tak wspaniałego!</div>
<div style="text-align: justify;">
Po pół godzinie każdy już miał <i>coś</i> w kociołku. Hermiona ze zdumieniem obserwowała, jak Harry wyraźnie wysuwa się na prowadzenie, chociaż postępował niezgodnie z wytycznymi zawartymi w podręczniku. We wcześniejszych latach nigdy nie wykazywał szczególnych zdolności w dziedzinie eliksirów i wątpiła, by zmiana nauczyciela miała tu jakiekolwiek znaczenie... Zaczynała czuć lekką irytację, ponieważ bardzo się starała, a Harry wydawał się robić wszystko od niechcenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Draco, co ty robisz? ─ Hermiona usłyszała nagle gorączkowy szept Pansy Parkinson. ─ Tak nie można!</div>
<div style="text-align: justify;">
I choć nie należało to do najbardziej szczytnych pomysłów, Granger przesunęła się nieco w stronę trójki Ślizgonów, aby lepiej słyszeć. Jednocześnie wciąż próbowała ratować eliksir, który był raczej lawendowy niż liliowy...</div>
<div style="text-align: justify;">
─ To nie wasza sprawa. Nawet nie zauważy. ─ Malfoy wydawał się rozdrażniony tym, że przyjaciele próbują go pouczać.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ A jeśli zauważy? ─ Tym razem był to Nott. ─ Wywalą cię, zobaczysz.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hermiona nie zdołała dowiedzieć się, przed czym Nott i Parkinson ostrzegają Malfoya, ponieważ odwrócenie się na pewno by ją zdradziło. Nie kontynuowali też tej rozmowy, dlatego uznała, że czas maksymalnie skupić się na miksturze, która nadal nie wyglądała tak, jak opisywał to podręcznik.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Jak ty to robisz, Harry? ─ Spytała zdenerwowana, zaglądając do kociołka przyjaciela. Jego eliksir miał barwę liliową i połyskiwał delikatnie, zupełnie nie wyglądając jak śmiertelna trucizna.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Zgnieć strączki, zamiast je kroić. ─ Potter wzruszył ramionami i pochylił się nad swoim podręcznikiem. Książka była wyświechtana i pomazana, Granger dziwiła się, że w ogóle mógł cokolwiek rozczytać. ─ Tak tu jest napisane.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Nie będę korzystała z dopisanych porad! To śmieszne i niebezpieczne ─ syknęła, po czym przygładziła włosy i postanowiła, że choćby miała flaki sobie wypruć, uwarzy wywar zgodnie z podręcznikiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Co, oczywiście, jej się nie udało, ale miała przynajmniej świadomość, że nie zrobiła niczego niezgodnego z regulaminem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kilkanaście godzin później, kiedy lekcje dawno się skończyły a Hermiona miała odbyć pierwszą w tym roku wartę ─ w dodatku z Malfoyem... ─ czuła ogromne zmęczenie. Nigdy po pierwszym dniu nie miała tyle zadane! Już zaczęła się bać, jak to będzie w klasie owutemowej, bo chociaż uwielbiała się uczyć oraz zdobywać wiedzę, w ciągu najbliższych dwóch dni musiała napisać trzy eseje, każdy na minimum cztery stopy długości. A przecież logicznym było, że nie mogła oddać pracy domowej wykonanej po najmniejszej linii oporu i czeka ją napisanie co najmniej piętnastu stóp tekstu!</div>
<div style="text-align: justify;">
Zanim opuściła pokój wspólny, chwilę pomagała Harry'emu i Ronaldowi w ich pracy domowej, z którą żaden z nich kompletnie sobie nie radził. Czasem zastanawiała się, czy ta niemoc wynika z ich lenistwa czy naprawdę niezdolni byli do poprawnego sklecenia kilku zdań... Nie lubiła źle o nich myśleć, ale czasem nie mogła powstrzymać się od wywrócenia oczami, zwłaszcza gdy widziała błędy ortograficzne w ich pracach. Ktoś mógłby pomyśleć o wprowadzeniu ćwiczeń praktycznych z poprawnego pisania...</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Dobrze, resztę napiszcie sami, bo muszę już iść, jest za pięć ósma. Jutro sprawdzę wasze wypracowania. ─ Przypięła odznakę do szaty. ─ Ron, pamiętasz, że ty też masz dziś patrol?</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Pamiętam ─ mruknął zrezygnowany. ─ Ale dopiero za trzy godziny. I po co ja zgadzałem się na zostanie prefektem...</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Może zapytaj Dumbledore'a, czy mógłbyś pełnić wartę za dnia? ─ zakpiła, po czym schowała różdżkę do kieszeni, pożegnała się z przyjaciółmi i opuściła pokój wspólny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Cieszyła się, że Ronald dostał odznakę i nieco podbudował swoją pewność siebie, jednak kiedy mówił podobne głupstwa, szczerze dziwił ją wybór dyrekcji. Ron nie zawsze wykazywał się odpowiedzialnością, ale za to umiał dość konsekwentnie powstrzymywać uczniów przed rozrabianiem ─ jego wzrost nieco peszył, zwłaszcza pierwszorocznych, co w połączeniu z niewybrednym językiem dawało lepsze efekty, niż surowe kazania Hermiony.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy doszła na trzecie piętro, skąd ona i Malfoy mieli rozpocząć obchód, zegar zaczął wybijać dwudziestą.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Cześć, Granger.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale to nie był Draco. Na parapecie siedział Teodor Nott, a do piersi miał przypiętą odznakę należącą do Malfoya. Hermiona zmarszczyła brwi, zupełnie nie wiedząc, co się dzieje. Mimo wszystko trochę odetchnęła, ponieważ Nott nigdy nie zachowywał się wobec niej nieprzyjemnie, a z chłodną uprzejmością, która ani trochę jej nie przeszkadzała.</div>
<div style="text-align: justify;">
Obawiała się jednak, że po wydarzeniach w ministerstwie jego podejście może się zmienić. Nie oceniała go przez pryzmat występków jego ojca, ale to nie zmieniało faktu, że Nott senior był tamtej nocy w Departamencie Tajemnic i jego syn może mieć za złe osobom, które przyczyniły się do porażki śmierciożerców.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Cześć, ale... co ty tu robisz? </div>
<div style="text-align: justify;">
─ Draco zaniemógł, a że ja byłem następny w kolejce, w razie gdyby w zeszłym roku nie zgodził się przyjąć odznaki, dziś go zastępuję. ─ Wzruszył ramionami, zeskakując na ziemię. Strzepnął niewidzialny pyłek z szaty i spojrzał na Hermionę. ─ Idziemy?</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Tak, chodźmy. ─ Kiwnęła głową i wspólnie ruszyli w głąb korytarza.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wiedziała, że to Nott był drugi po Malfoyu, chociaż przed rokiem pewna była, że to właśnie Teodor zostanie prefektem. Ją McGonagall poinformowała, że w razie co Hermionę zastąpi Parvati Patil, ale nie doszło do żadnej kryzysowej sytuacji. Ciekawe, co stało się Malfoyowi i ile potrwa to zastępstwo?</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Niezły ten Slughorn, co? Potter wypił już całego Felixa? ─ zagaił Teodor, uśmiechając się kątem ust, a w jego ciemnobrązowych oczach odbił się płomień z przytwierdzonych do ścian pochodni. </div>
<div style="text-align: justify;">
Chociaż od zawsze był bardzo chudy i żylasty, w jego rysach było coś, co nie pozwalało nazwać go brzydkim, aczkolwiek z drugiej strony nie był tak przystojny, jak chociażby Cormac McLaggen. Jego uroda raczej przyciągała uwagę, niż oszałamiała, w szczególności wydatne kości policzkowe i grube, ciemne brwi. Pewnym było, że gdyby częściej pojawiał się w towarzystwie Draco i Blaise'a, szybko znalazłby adoratorki, a tymczasem Granger widywała go zazwyczaj w bibliotece, pochylonego nad książką. Nie żeby uważała to za coś złego.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Interesujący, to prawda ─ odparła, ignorując pytanie o Harry'ego. ─ Ciekawi mnie, co będzie na następnych lekcjach, skoro dziś podarował nam tak fascynujący eliksir. </div>
<div style="text-align: justify;">
─ Wiesz, z tobą Potter na pewno się podzieli, w końcu się przyjaźnicie. </div>
<div style="text-align: justify;">
─ Nie sądzę i nawet nie oczekuję, że to zrobi. Jemu bardziej się przyda.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Nie wierzę, że nie chciałabyś spróbować. Ja bym podzielił go na porcje, a później zażył w jakimś ciekawym miejscu. Tutaj, w szkole, i bez tego zbyt wiele się dzieje ─ sarknął, patrząc znacząco na Hermionę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Granger uśmiechnęła się mimowolnie, ponieważ nie mogła się z nim nie zgodzić. Jednocześnie ta wymiana zdań wydała jej się podejrzanie niewinna, chociaż może była przewrażliwiona? Sądziła, że Nott zacznie grozić, że zemści się za krótki pobyt ojca w Azkabanie, a on tak po prostu gawędził z nią o Slughornie!</div>
<div style="text-align: justify;">
Podczas kolejnych kilkudziesięciu minut nie padło ani jedno słowo, sugerujące, że Teodor ma jakiekolwiek złe zamiary. Nie rozmawiali wprawdzie bez przerwy, ale cisza nie wprawiała w zakłopotanie, ot, żadne z nich nie czuło potrzeby ciągłego mówienia. Nott trochę opowiadał o swoich wakacjach, które spędził w Maroku, przez co Hermiona poczuła lekkie ukłucie zazdrości, ponieważ poznał wielu interesujących czarodziejów. </div>
<div style="text-align: justify;">
W międzyczasie musieli przegonić Irytka z klasy transmutacji, którą poltergeist zdążył porządnie zdemolować, i zrobić w niej porządek. Nott zajął się przepędzeniem ducha, a Hermiona uprzątnięciem rozsypanych papierów oraz oblanych atramentem krzeseł, co w sumie poszło im dość sprawnie, nawet uwzględniając fakt, że Irytek długo opierał się zaklęciom Teodora.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Szkoda, że nie załapałem się na zajęcia u Pottera ─ stwierdził nagle Nott. ─ Umbridge była chyba najgorszym nauczycielem, jakiego mieliśmy, a przecież uczył nas ten kretyn Lockhart.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Żartujesz sobie? ─ Hermiona wybałuszyła oczy na Ślizgona.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Z czym? Że Lockhart był kretynem? Nie, ale podejrzewam, że ty uważałaś go za geniusza...</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Wcale nie! ─ Hermiona zarumieniła się. ─ Naprawdę chciałeś być w GD?</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Może o tym nie marzyłem, ale obiło mi się o uszy, że nieźle sobie tam radzicie. Ale podejrzewam, że jako Ślizgon nie byłbym tam mile widziany. To głupie, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
Hermiona pokiwała gwałtownie głową i nagle poczuła ogromną sympatię do Teodora. Ona również uważała, że walka pomiędzy domami nie prowadziła do niczego i nie miała nic wspólnego ze zdrową rywalizacją, szczególnie ta między Gryffindorem a Slytherinem. Czasem wydawało jej się, że chodzi tylko o upokorzenie jak największej liczby uczniów wrogiego domu...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie zdążyli wymienić się uwagami odnośnie bezsensowności wojny domowej czy chociażby porozmawiać o GD, bo zza rogu korytarza na siódmym piętrze wyleciał oburzony Prawie Bezgłowy Nick.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ O tej porze! Takie młode! ─ Zatrząsł się tak, że głowa lekko mu się przekrzywiła na ogromnej kryzie. </div>
<div style="text-align: justify;">
─ Sir Nicholasie, co się stało? ─ zapytała Hermiona podniesionym głosem, zwracając tym samym uwagę ducha.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Prefekci, w samą porę! Tuż za rogiem, dosłownie przed sekundą, jakieś dwie małe dziewczynki dorysowywały wąsy trollom na gobelinie Barnabasza Bzika! Uciekły, może zdążycie je złapać!</div>
<div style="text-align: justify;">
Po tych słowach odleciał, mrucząc coś o dyscyplinie w czasach, kiedy on uczęszczał do Hogwartu. Teodor i Hermiona wymienili spojrzenia, po czym oboje pobiegli w tamtą stronę, wyciągając różdżki.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Ty poszukaj dziewczynek, mnie mogą się przestraszyć. Ja poczekam tutaj, w razie gdyby... ─ urwał, a na jego twarzy pojawił się cień zrozumienia. ─ W razie gdyby zjawił się tu ktoś jeszcze.</div>
<div style="text-align: justify;">
Hermiona patrzyła na niego przez chwilę, po czym odeszła, aby spróbować odnaleźć niesforne uczennice. Odniosła wrażenie, że nie tylko ona zdawała sobie sprawę, że znajdowali się tuż pod Pokojem Życzeń.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<blockquote class="tr_bq" style="text-align: justify;">
<i>Cześć wszystkim!<br />Nie umiem tytułować rozdziałów, ale skoro już zaczęłam, nie mam chyba wyboru. :D<br />Chciałabym również przeprosić za sytuację, która miała miejsce w komentarzach pod poprzednim rozdziałem ─ zareagowałam zdecydowanie zbyt gwałtownie i teraz zwyczajnie mi wstyd, a nie tłumaczy mnie nawet fakt, że tamten dzień był dla mnie wyjątkowo parszywy.<br />Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, pozdrawiam i do następnego!</i></blockquote>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
milksophttp://www.blogger.com/profile/12953520430573181302noreply@blogger.com27tag:blogger.com,1999:blog-1447939038569114850.post-24244295319599196892016-05-04T13:30:00.001+02:002016-05-05T11:17:24.919+02:0001. Wścibstwo nad pieczenią, czyli uczta powitalna<div style="text-align: justify;">
Pierwszego września Wielka Sala w Hogwarcie zazwyczaj wyglądała wspaniale, poczynając na zaczarowanym sklepieniu oddającym pogodę na zewnątrz, wielkim proporcu z godłem szkoły wiszącym za stołem nauczycielskim, a na lewitujących świecach i suto zastawionych stołach kończąc. Nikt tego dnia nie odczuwał, że czeka go pełen nauki rok, wszyscy skupiali się na jak najszybszym porozmawianiu z dawno niewidzianymi znajomymi albo dyskutowaniu o potencjalnych kandydatach na stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią. Nawet woźny, Argus Filch, zdawał się być podczas uczty mniej rozeźlony, tulił do siebie Panią Norris i zerkał ukradkiem na panią Pince, bibliotekarkę, w której ─ według krążących po szkole plotek ─ od dawna się podkochiwał.</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym roku coś się jednak zmieniło. Nie w dekoracjach, lecz w atmosferze ─ z racji wydarzeń mających miejsce przed paroma tygodniami uczniowie nie zachowywali się tak radośnie, a kadra profesorska tajemniczo szeptała między sobą. Ucieczka śmierciożerców z Azkabanu i oficjalnie potwierdzony przez ministerstwo powrót Lorda Voldemorta sprawiły, że nie mówiono o niczym innym, a tu i ówdzie migały wycięte z Proroka Codziennego portrety najbardziej poszukiwanych przestępców. Niektórzy uczniowie, szczególnie ci zasiadający przy stole domu Slytherina, usilnie próbowali nie dać się sprowokować, gdyż wiele z podanych w gazecie nazwisk świadczyło o ich bliższym lub dalszym pokrewieństwie z poszukiwanymi. Już w pociągu doszło do kilku sprzeczek na tym tle, na szczęście nie mających finału w pojedynkach na zaklęcia.</div>
<div style="text-align: justify;">
W dosyć niekomfortowej sytuacji znalazł się szczególnie Teodor Nott ─ nazwisko jego ojca figurowało na liście gończym i choć sam Teodor nie należał do osób zawsze będących na świeczniku, tak teraz nie mógł opędzić się od irytujących uwag oraz docinków. Widać było po nim, że rola chwilowej gwiazdy szkolnych plotek zupełnie mu nie odpowiadała, gdyż przywykł do pozostawania w cieniu i obserwowania wszystkiego z oddali. Poza tym, tak jak Draco, również został tego lata zaprzysiężony na śmierciożercę i też tylko dlatego, że jego ojciec zawiódł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Natomiast Blaise Zabini wydawał się bardzo rozbawiony całą sytuacją i próbował ściągnąć uwagę również na siebie, co nie do końca mu wychodziło. Wszyscy Ślizgoni wiedzieli, że wychowała go jedynie matka, którą wprawdzie można było posądzać o przyczynienie się do tajemniczych zgonów trzech swoich ─ nie zapominajmy, że zamożnych ─ małżonków, ale nie o czynne działanie w szeregach Czarnego Pana podczas pierwszej wojny. Toteż chłopak mówił jeszcze głośniej niż zwykle i snuł historie o podejrzeniach odnośnie prawdziwego zawodu swojego zmarłego ojca, byłego delegata Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Również obaj chcieli wiedzieć, o czym Draco tak właściwie mówił w pociągu. Od opuszczenia bezkonnych pojazdów nie odezwał się ani słowem, z brodą wspartą na dłoni leniwie grzebał w puree ziemniaczanym, a plaster pieczeni wieprzowej przestał smakowicie parować jakieś pięć minut temu. Ich dociekliwość zaczynała chłopaka irytować, ponieważ pewien był, iż żaden z nich nie będzie w stanie zrozumieć, jaki chaos panował w jego głowie. Zresztą ─ czy któryś z nich naprawdę sądził, że poruszy jakikolwiek ważny temat przy stole pełnym plotkarzy? Siedział między swoimi dwoma najlepszymi kumplami i miał wielką ochotę wsadzić ich głowy w sałatkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie mieli o niczym pojęcia. Draco świadomy był, że został mu najwyżej rok życia, o ile Czarny Pan nie wpadnie w szał, jeśli misja przebiegać będzie zbyt wolno i nie zabije go szybciej. Zadanie, jakie przed nim postawiono było niewykonalne nie tylko dla szesnastolatka, ale dla kogokolwiek, kto odważyłby się stawić temu czoło. Zaś kroki, które dotychczas podjął, mogły jedynie przedłużyć mu życie i nie łudził się na nic więcej.</div>
<div style="text-align: justify;">
A lewe przedramię cały czas go piekło.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ A tak poza tym ─ wtrącił Zabini, korzystając z okazji, że Ted odpuścił, aby napić się soku ─ dlaczego zostałeś w pociągu? </div>
<div style="text-align: justify;">
─ O, dobre pytanie. ─ Nott z impetem odstawił szklankę i odwrócił się w stronę Draco, aby lepiej słyszeć.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Och, to... Potter nas podsłuchiwał, więc dałem mu nauczkę. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jak na komendę wszyscy trzej spojrzeli w stronę stołu Gryfonów, a konkretniej na Harry'ego, nadal mającego ślady krwi na twarzy. Najwidoczniej nie wdawał się w zbędne szczegóły odnośnie przyczyn swojego stanu, lecz to i tak mało Malfoya obchodziło. Nie był pewien, co dokładnie Potter podsłuchał i czy mógłby skojarzyć fakty jednoznacznie, ale... Granger na pewno nie będzie miała z tym problemu. Jeżeli domyśli się, co zaszło w wakacje i kim stał się Draco, powodzenie planu stanie pod jeszcze większym znakiem zapytania.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Podejrzewałem, że masz z tym coś wspólnego ─ rzekł Teodor z nutą niezadowolenia w głosie, na co Draco zareagował uniesieniem brwi. ─ No co? Jeżeli nie chcesz NAM powiedzieć, co się dzieje, nie skupiaj na sobie niepotrzebnej uwagi Dumbledore'a. Wiesz, że zrobi wszystko dla swojego kochanego Pottusia, a na pewno będzie chciał wiedzieć, co mu się stało.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Przestań, Ted. ─ Zabini otarł usta serwetką, zmiął ją i rzucił na talerz. ─ Potter uwielbia zgrywać bohatera i na pewno nie piśnie ani słówkiem o tym, co się wydarzyło. Co nie, Draco?</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale Draco przestał ich słuchać. Nie zamierzał korzystać z tych jakże przydatnych rad, sam doskonale wiedział, co powinien robić i jak się zachowywać. Wystarczało mu już, że matka zaczęła histeryzować i cały czas szukała sposobu na uchronienie swojego pierworodnego przed najgorszym. Z drugiej strony tego korowodu paranoików stała ciotka Bellatriks, tak dumna z siostrzeńca, że cały czas snuła długie wywody o tym, co zyska, jeżeli misja się powiedzie. Żadna z nich oczywiście nie wiedziała, jakie zadanie zostało postawione przed ich najmłodszym krewnym, a mimo to obie zachowywały się jak doskonale poinformowane, próbując dawać mu miliony porad.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ojciec natomiast milczał i to dręczyło Malfoya bardziej niż rozpaczliwość matki oraz nadmierna ekscytacja ciotki. Porażka w ministerstwie nie była pozbawiona konsekwencji, każdy, kto brał udział w tamtej misji został odpowiednio ukarany. Yaxley nadal miał problemy z poruszaniem się, klątwa Cruciatus o mało co go nie zabiła; w przypadku Dołohowa, wypadek w Sali Czasu wciąż dawał o sobie znać ─ śmierciożercy zdarzało się jeszcze gaworzyć po dziecięcemu. Ojciec Notta odniósł zdecydowanie najmniejszą porażkę, gdyż jego jedynymi obrażeniami okazały się te po upadku regałów w Sali Przepowiedni, z pasowania Teodora na śmierciożercę był bardzo dumny. A Lucjusz... Lucjusz pokornie musiał obserwować, jak jego jedyny syn dąży ku nieodwracalnej zagładzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Z zamyślenia wyrwał go donośny głos dyrektora. Mężczyzna właśnie wstał, aby dodać coś jeszcze przed końcem uczty, ale Draco nie umiał na niego spojrzeć. Może to głupie, ale czuł, że Dumbledore w mig wyczytałby wszystko, gdyby ich oczy się spotkały. Czy Czarny Pan wiedziałby, gdyby dyrektor zdawał sobie sprawę z wydanego na niego wyroku? Teoretycznie chęć Voldemorta na pozbycie się najpotężniejszego rywala wydawała się oczywista dla każdego czarodzieja, ale między tym a konkretnie wyznaczonym do zabójstwa śmierciożercą była jednak różnica.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ ... dlatego jeszcze raz proszę was, moi mili, abyście zrozumieli konieczność podjętych środków bezpieczeństwa. Przy tym chcę też was uczulić, abyście informowali opiekuna domu o jakichkolwiek dziwnych czy podejrzanych zjawiskach, jeżeli natraficie na takowe w Hogwarcie. ─ Albus omiótł bystrym spojrzeniem wszystkie stoły. </div>
<div style="text-align: justify;">
Draco uśmiechnął się pod nosem. Ten starzec naprawdę sądził, że uda mu się wiecznie wszystkich ochraniać? Prędzej czy później śmierciożercy przebiją się przez barierę, a co więcej... On, Malfoy, miał zamiar im w tym pomóc.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Nie będę ukrywał, że nastały mroczne czasy i im szybciej będziemy reagować, tym prędzej uda nam się uporać z niebezpieczeństwem. W Hogwarcie możecie czuć się bezpieczni tak długo, jak nie pozwolicie złu wedrzeć się do waszych umysłów. To naprawdę ważne, abyście sami umieli wybrać, co jest dobre, a co nie, i koniecznie miejcie swoich przyjaciół blisko siebie. Ale teraz nie myślmy o tym, co przykre, po takiej uczcie wszyscy zasługujemy na spokojny, głęboki sen. Dobrej nocy!</div>
<div style="text-align: justify;">
Blaise, Teodor i Draco odczekali chwilę, aż większość uczniów opuści Wielką Salę. Kiedy wreszcie i oni wyszli, kierując się do lochów, prawie nie rozmawiali ─ Nott nadal wydawał się jakiś rozeźlony i, podobnie jak Malfoy, pogrążył się we własnych myślach. Zabini natomiast widząc, że nikt go nie słucha, mruknął coś i przyśpieszył kroku, wiedząc, że w pokoju wspólnym szybciej znajdzie grono słuchaczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdy Blaise oddalił się na tyle, że w pustym korytarzu zostali jedynie Draco i Ted, ten drugi spojrzał na przyjaciela, po czym zaszedł mu drogę. Malfoy cofnął się o krok, nie mogąc ukryć zaskoczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Co? ─ spytał, starając się, aby jego głos nie brzmiał zbyt nieuprzejmie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jakkolwiek Zabini był mu bliski jako kumpel, tak Notta mógł określić mianem prawdziwego przyjaciela. On jeden zdawał się rozumieć, jak to jest być synem śmierciożercy, jakie obowiązki i nieprzyjemne sytuacje się z tym wiążą. Zwłaszcza że Ted nie należał do Ślizgonów złośliwych i mściwych, a chociaż został wychowywany w przeświadczeniu, że liczy się tylko czysta krew, nigdy nie użył słowa "szlama". Czasem miał przez to kłopoty ze strony innych uczniów, ale był człowiekiem tak opanowanym, że nigdy nie dawał się sprowokować.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Draco, obaj w tym siedzimy i wiesz o co mi chodzi. Widzę, że jesteś przerażony, nie oczekuję, że zaczniesz mi się zwierzać, ale chociaż przede mną przestań udawać, że wszystko jest w porządku. Zabini też nie chce źle, chociaż rozumiem, dlaczego przy nim wolisz trzymać gębę na kłódkę...</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Właśnie nie rozumiesz ─ przerwał mu Draco, unosząc dłoń w uciszającym geście. ─ Naprawdę chciałbym ci wszystko wyjaśnić, ale po prostu nie mogę. </div>
<div style="text-align: justify;">
─ Nie możesz czy nie chcesz? ─ spytał chłodno Nott, krzyżując ręce na torsie. </div>
<div style="text-align: justify;">
─ O tym właśnie mówię ─ syknął, powoli tracąc cierpliwość. ─ Zawsze opowiadałem ci o wszystkim i byłeś zadowolony, raz pojawia się sytuacja, o której nikt nie powinien wiedzieć, nawet ty, i już przechodzisz w swój obrażony ton. A teraz, z łaski swojej, daj mi przejść.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nott odsunął się, pozwalając, by Draco go wyminął. Nie powiedział nic, ale gdy pół godziny później nadal nie pojawił się w pokoju wspólnym, Malfoy poczuł dziwne uczucie zaniepokojenia. Nie o samego Teodora, raczej o ich przyjaźń. Ta sprzeczka nie była poważna, ale co jeżeli kolejne będą coraz gorsze, aż w końcu zupełnie przestaną ze sobą rozmawiać, chcąc uniknąć kłótni?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>─ Hermiono?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Tamto popołudnie było naprawdę piękne. Kierujące się ku zachodowi słońce odbijało się w tafli jeziora, nad którym dopiero co Ślizgon odnalazł Gryfonkę. Parvati Patil rozpowiadała wszem i wobec, jak ten głupi Weasley odnosił się do Hermiony podczas i po lekcji zaklęć, na co dziewczynka zareagowała może zbyt płaczliwie, ale z drugiej strony Draco jej się nie dziwił. Kiedy nie zastał jej w łazience dziewcząt ─ trzy razy sprawdzał, aż nie wygonił go Filch ─ postanowił jej poszukać. Koledzy z domu oczywiście o niczym nie wiedzieli, wmówił im, że musi wysłać sowę do ojca... </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Powoli zaczynało go męczyć takie ukrywanie się, ale oboje wiedzieli, że to było konieczne. Gryfoni i Ślizgoni od lat walczyli ze sobą niemal na każdym polu, a gdyby dowiedzieli się o zakazanej przyjaźni pomiędzy Granger i Malfoyem, na pewno łatwo by im nie odpuścili. Zwłaszcza ze ona kumplowała się z Potterem, a to był dodatkowy powód, aby jej nie znosić. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Draco jednak nie miał zamiaru tak łatwo się poddać. Odkąd poznali się w pociągu nawiązała się między nimi nić sympatii, nawet tak bardzo nie przeszkadzał mu fakt, że jest czarownicą półkrwi... </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>─ Zostaw mnie. Pewnie też uważasz, że jestem przemądrzała i nieznośna... ─ mruknęła, pociągając głośno nosem. Wyglądała naprawdę żałośnie, siedziała skulona na trawie i wyrywała źdźbła, które następnie puszczała na wiatr, najwyraźniej próbując się w ten sposób uspokoić. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Draco usiadł obok niej i podał Gryfonce chustkę, na której srebrną nicią wyszyto inicjały "D.L.M.". Wzięła ją, wytarła nos i schowała do kieszeni, czemu chłopiec nie zaprotestował. Miał takich chustek mnóstwo, poza tym uznał to za swego rodzaju dowód ich przyjaźni. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Zasmarkaną chusteczkę, a jakże. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>─ Nie, wcale tak nie uważam. Mój tata zawsze powtarzał, że my, utalentowani albo wysoko postawieni czarodzieje, tylko z pozoru mamy łatwo. Wszyscy nam zazdroszczą, a tobie już na pewno Weasley zazdrości umiejętności. Sam jest nic niewartym szczurem, zdrajcą krwi i... </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>─ Przestań tak o nim mówić. To mój kolega, tak samo, jak i ty. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Draco prychnął.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>─ Ja nigdy bym nie powiedział niczego, co mogłoby cię zranić. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To wspomnienie pojawiło się w jego głowie jak błysk, pozbawiając go resztek dobrego humoru. Pożegnał się z Zabinim i poszedł do dormitorium, czując się okropnie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Był zwykłym hipokrytą. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%;"> </span><span style="font-family: "georgia" , serif; line-height: 115%;"><span style="font-size: large;"> *** </span></span><span style="font-family: "georgia" , "serif"; font-size: 10.0pt; line-height: 115%;"> <o:p></o:p></span></div>
<blockquote class="tr_bq">
<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span><span style="font-size: x-small;">Cześć!<br />Bardzo mi miło, że prolog spodobał się tylu osobom, a ja spotkałam tu kilka znajomych twarzy. :D Wiem, że ten rozdział jest dość krótki, ale obiecuję, że to się poprawi. Będę wdzięczna za wszystkie komentarze, a jeżeli znajdziecie jakieś błędy czy niedociągnięcie, poinformujcie mnie koniecznie!</span></blockquote>
milksophttp://www.blogger.com/profile/12953520430573181302noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-1447939038569114850.post-21500222176020330582016-04-26T23:29:00.003+02:002016-05-04T11:30:09.144+02:0000. Początek<div style="text-align: justify;">
<i>Czerwiec, rok 1992. Skrzydło szpitalne w Hogwarcie.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
─ Okłamałaś mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jasnowłosy chłopiec o szczurowatej twarzy stał nad jednym z łóżek, w ręku dzierżąc pomięte pudełko czekoladowych żab. Słodki płaz wykorzystał okazję i uciekł pod regał z lekarstwami, a ponad krawędzią tekturowego opakowania zerkał Newt Scamander uwieczniony na karcie. Piąty w kolekcji Draco, co dodatkowo go rozdrażniło i wcale nie było do końca pewne, co tak naprawdę wywoływało u niego tak silną chęć sprawienia komuś przykrości.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Nie masz mi nic do powiedzenia, tak? ─ zapytał napastliwie, kiedy nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Hermiona nawet nie podniosła wzroku znad "Zimowego Zielnika Czarownicy Agrypiny", ale po jej minie łatwo można było odczytać, że nie skupiała się na tekście. Szukała jedynie pretekstu, aby nie spojrzeć mu w twarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Myślałam, że to bez znaczenia. Byłeś okropny dla Harry'ego i Rona, ale dla mnie nie, więc uznałam...</div>
<div style="text-align: justify;">
─ Że co? Że nie musisz mi mówić, że twoi rodzice to mugole? Czy ty w ogóle wiesz, co by było, gdyby mój ojciec dowiedział się, z kim się zadaję?!</div>
<div style="text-align: justify;">
Dopiero teraz dziewczynka uniosła głowę. W jej brązowych oczach czaiło się coś, czego Draco nie umiał określić, ale na pewno nie było to nic dobrego.</div>
<div style="text-align: justify;">
─ No, z kim? ─ W jej głosie przebrzmiewał bojowy ton, jakby wciąż była zdolna walczyć, jeśli nie z Voldemortem chcącym ukraść Kamień Filozofów, to z tym niepozornym chłopcem, który najwyraźniej zupełnie się pogubił. ─ <i>Kim</i> dla ciebie jestem, Draco?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Wrzesień, rok 1996. Ekspres Londyn-Hogwart.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Hermiona Granger czuła się trochę dziwnie, siedząc w przedziale bez swoich najlepszych przyjaciół. Harry i Ginny dostali zaproszenie na spotkanie w jakimś Klubie Ślimaka, którego sama nazwa sprawiała, iż Gryfonka niespecjalnie żałowała, iż nie brała udziału w przyjęciu. Ron ─ udający, że wcale nie czuje się pominięty ─ poszedł do Deana i Seamusa, aby podyskutować o jakimś meczu, a Neville wprawdzie zajmował miejsce naprzeciw niej, ale był tak pochłonięty artykułem autorstwa przewodniczącego Magicznego Komitetu Zielarskiego, że nic do niego nie docierało.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie zdążyła otworzyć podręcznika do zaklęć dla szóstoklasistów, po który właśnie sięgnęła, kiedy przez szparę pod drzwiami przedziału, z cichym szelestem, ktoś wsunął kopertę. Sięgnęła po nią, a po otwarciu okazało się, że to jedno zdanie ładnie wykaligrafowane na pergaminie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: large;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "gabriola"; font-size: 14.0pt; line-height: 115%;">Już wiem, <i>kim</i>
dla mnie jesteś.<o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
milksophttp://www.blogger.com/profile/12953520430573181302noreply@blogger.com16